Panie Spikerze [przyp. tłum.: przewodniczący Izby Reprezentantów], Panie Prezydencie [przyp. tłum.: przewodniczący Senatu], szanowni członkowie Kongresu, zacni goście i współobywatele, nie mam słów, by wyrazić wdzięczność za takie powitanie. Przyszedłem, by mówić z wami dziś wieczorem o naszym programie ożywienia gospodarczego i dlaczego uważam, że Kongres musi koniecznie przyjąć ten pakiet, który - jak wierzę - zdejmie z naszych obywateli miażdżący ciężar inflacji i przywróci żywotność naszej gospodarce oraz naszej machinie przemysłowej.
Najpierw jednak, ze względu na wydarzenia z ostatnich tygodni [przyp. tłum.: zamach na Reagana z 30 marca 1981], pozwólcie mi na chwilę odejść od tej arcyważnej sprawy, jaką jest konieczność ograniczenia wydatków rządowych i obniżenia podatków. Chciałbym powiedzieć kilka słów bezpośrednio do wszystkich państwa i do tych, którzy oglądają i słuchają dziś wieczorem, bo tylko w ten sposób potrafię wyrazić wam wszystkim, w imieniu Nancy i moim, nasze uznanie za wasze wiadomości, kwiaty, a przede wszystkim modlitwy. Nie tylko za mnie, ale także za tych innych, którzy padli obok mnie. Ciepło waszych słów, wyrazy przyjaźni, a tak - także miłości, znaczyły dla nas więcej, niż kiedykolwiek będziecie mogli pojąć. Daliście nam wspomnienie, które będziemy cenić na zawsze.
Odpowiedzieliście też tym nielicznym głosom, które mówiły, że to, co się stało, to dowód na to, że nasze społeczeństwo jest chore. Społeczeństwo, od którego otrzymaliśmy wsparcie, składa się z milionów współczujących Amerykanów i ich dzieci - od studentów po przedszkolaków. Zresztą, jako dowód tego mam ze sobą list. List przyszedł od Petera Sweeneya. Chodzi do drugiej klasy w szkole Riverside w Rockville Centre. Napisał: 'Mam nadzieję, że szybko pan wyzdrowieje, bo inaczej będzie pan musiał wygłosić przemówienie w piżamie'. Dodał postscriptum: 'P.S. Jeśli będzie pan musiał wygłosić przemówienie w piżamie, to ostrzegałem pana.'
Cóż, chore społeczeństwa nie rodzą takich ludzi jak ci dwaj, którzy niedawno wrócili z kosmosu. Chore społeczeństwa nie rodzą młodych ludzi jak agent Secret Service Tim McCarthy, który zasłonił mnie swoim ciałem przed człowiekiem z bronią, po prostu dlatego, że czuł - tak nakazywał mu obowiązek. Chore społeczeństwa nie rodzą oddanych policjantów jak Tom Delahanty czy zdolnych i poświęconych urzędników jak Jim Brady. Chore społeczeństwa nie sprawiają, że ludzie tacy jak my są tak dumni z tego, że są Amerykanami i tak bardzo dumni ze swoich współobywateli.
Teraz porozmawiajmy o tym, jak opanować wydatki i inflację oraz jak obniżyć wasze podatki. Panie Spikerze i senatorze Baker, dziękuję za współpracę w zorganizowaniu tego wspólnego posiedzenia Kongresu. Nie będę mówił długo dziś wieczorem, ale poprosiłem o to spotkanie, bo pilność naszej wspólnej misji się nie zmieniła. Dzięki wspaniałym ludziom moje zdrowie znacznie się poprawiło. Chciałbym móc powiedzieć to samo o zdrowiu naszej gospodarki.
Minęło pół roku od wyborów, które powierzyły nam wszystkim w tym rządzie zadanie ożywienia gospodarki. I gdzie jesteśmy po tych sześciu miesiącach? Inflacja mierzona wskaźnikiem cen konsumpcyjnych wciąż utrzymuje się na dwucyfrowym poziomie. Oprocentowanie kredytów hipotecznych wynosi średnio prawie 15 procent od sześciu miesięcy, uniemożliwiając rodzinom w całej Ameryce kupno domów. Wciąż mamy prawie 8 milionów bezrobotnych. Średnie godzinowe zarobki pracowników po uwzględnieniu inflacji są dziś niższe niż sześć miesięcy temu, a mieliśmy ponad 6 tysięcy upadłości firm. Sześć miesięcy to wystarczająco długo.
Naród amerykański chce teraz, żebyśmy działali - i to nie połowicznie. Domagają się i zasłużyli na pełny i kompleksowy wysiłek, by oczyścić nasz gospodarczy bałagan. Ze względu na skalę choroby naszej gospodarki wiemy, że leczenie nie przyjdzie szybko i że nawet z naszym pakietem postęp będzie się mierzył centymetrami i metrami, a nie kilometrami. Ale jeśli nie podejmiemy działań, opóźnimy jeszcze bardziej i jeszcze boleśniej lekarstwo, które musi przyjść. A to lekarstwo zaczyna się od budżetu federalnego. Działania budżetowe, które Kongres podejmie w najbliższych dniach, określą, jak odpowiemy na przesłanie z 4 listopada ubiegłego roku. To przesłanie było bardzo proste: nasz rząd jest za duży i za dużo wydaje.
Przez ostatnie miesiące cieszyliśmy się z wami relacją opartą na niezwykłej współpracy. Dzięki tej współpracy przeszliśmy długą drogę w niecałe trzy miesiące. Chcę podziękować przywództwu Kongresu za pomoc w ustaleniu sprawiedliwego harmonogramu rozpatrywania naszych rekomendacji, a przewodniczący komisji z obu stron przeprowadzili szybkie i gruntowne przesłuchania. Komunikowaliśmy się także w duchu szczerości, otwartości i wzajemnego szacunku. Dziś wieczorem, gdy zbliża się dzień decyzji i gdy Izba Reprezentantów rozważa swoje alternatywy, chcę zwrócić się do was w tym samym duchu.
Komisja Budżetowa Senatu pod przywództwem Pete'a Domeniciego właśnie dziś przegłosowała uchwałę budżetową popartą przez demokratów i republikanów, która we wszystkich głównych aspektach jest zgodna z programem, który zaproponowaliśmy. Teraz czekamy na korzystne działania na forum Senatu, ale równie kluczowy test dotyczy Izby Reprezentantów. Izba wkrótce będzie wybierać między dwoma różnymi wersjami środków przeciwdziałania problemom gospodarczym. Jeden to środek zaproponowany przez Komisję Budżetową Izby. Drugi to dwupartyjny środek, substytut wprowadzony przez kongresmana Phila Gramma z Teksasu i Dela Lattę z Ohio [przyp. tłum.: twórcy budżetu Gramm-Latta z 1981 roku].
W imieniu administracji pozwólcie mi powiedzieć, że w pełni popieramy ten dwupartyjny projekt zastępczy. Osiągnie on wszystkie zasadnicze cele: kontrolę wydatków rządowych, zmniejszenie obciążeń podatkowych, budowę obrony narodowej, która nie ma sobie równych, oraz stymulowanie wzrostu gospodarczego i tworzenie milionów nowych miejsc pracy. Jednocześnie jednak muszę wyrazić nasz sprzeciw wobec środka zaproponowanego przez Komisję Budżetową Izby. Może się wydawać, że mamy dwie alternatywy. W rzeczywistości jednak nie ma już więcej alternatyw. Projekt komisji po prostu zbyt mocno odbiega od zasadniczych działań, które musimy podjąć.
Na przykład w ciągu następnych trzech lat projekt komisji przewiduje wydanie o 141 miliardów dolarów więcej niż dwupartyjny projekt zastępczy. Niestety obcina ponad 14 miliardów dolarów w zasadniczych wydatkach obronnych - środki potrzebne do przywrócenia bezpieczeństwa narodowego Ameryki. Trzyma się nieudanej polityki próby zrównoważenia budżetu kosztem podatników. Zwiększyłby płatności podatkowe o ponad jedną trzecią, co daje oszałamiającą sumę ćwierć biliona dolarów. Podatki federalne wzrosłyby o 12 procent każdego roku. Podatnicy płaciliby większą część swoich dochodów rządowi w 1984 roku niż płacą obecnie. Krótko mówiąc, ten projekt to echo przeszłości, a nie drogowskaz na przyszłość. Wysokie podatki i nadmierny wzrost wydatków stworzyły nasz obecny gospodarczy bałagan. Więcej tego samego nie wyleczy trudności, niepokoju i zniechęcenia, które narzucił narodowi amerykańskiemu.
Powiedzmy sobie jasno. Odpowiedzią na rząd, który jest za duży, jest zaprzestanie karmienia jego wzrostu. Wydatki rządowe rosną szybciej niż sama gospodarka. Ogromny dług narodowy, który zgromadziliśmy, to wynik wysokich wydatków rządu. Cóż, czas zmienić dietę i zmienić ją we właściwy sposób.
Wiem, że podatkowa część naszego pakietu martwi niektórych z was. Ale pozwólcie mi przedstawić kilka punktów, które moim zdaniem zostały przeoczone. Po pierwsze, powinna być postrzegana jako integralna część całego pakietu, a nie coś oddzielnego od redukcji budżetu, ulg regulacyjnych i ograniczeń monetarnych. Prawdopodobnie najczęstszym nieporozumieniem jest to, że proponujemy zmniejszenie dochodów rządu poniżej tego, co rząd otrzymywał. To nieprawda. W rzeczywistości dyskusja dotyczy tego, jak duży wzrost podatków należy nałożyć na podatnika w 1982 roku.
Wiem, że podczas przerwy w niektórych nieformalnych sondażach pytano waszych wyborców, co wolą: zrównoważony budżet czy obniżkę podatków. I ze zdrowym rozsądkiem, który charakteryzuje ludzi tego kraju, odpowiedź brzmiała oczywiście: zrównoważony budżet. Ale pozwólcie mi zasugerować, bez sugerowania złych intencji ze strony tych, którzy zadali pytanie, że pytanie było nieodpowiednie do sytuacji. Nasz wybór nie stoi między zrównoważonym budżetem a obniżką podatków. Właściwie postawione pytanie brzmi: czy chcecie wielką podwyżkę podatków w przyszłym roku, czy w najgorszym przypadku bardzo małą podwyżkę z perspektywą obniżki podatków i zrównoważonego budżetu w przyszłości? Ze zdrowym rozsądkiem, który ludzie już pokazali, jestem pewien, że wszyscy wiemy, jaka byłaby odpowiedź na to pytanie. Gigantyczna podwyżka podatków została wbudowana w system. Nie proponujemy nic więcej niż zmniejszenie tej podwyżki. Ludzie mają prawo wiedzieć, że nawet z naszym planem będą płacić więcej podatków, ale nie tak dużo więcej, jak bez niego.
Opcja zaproponowana przez Komisję Budżetową Izby pozostawi wydatki zbyt wysokie i stawki podatkowe zbyt wysokie. Jednocześnie za bardzo obcina budżet obronny. A próbując zmniejszyć deficyt przez wyższe podatki, nie stworzy takiego silnego wzrostu gospodarczego i nowych miejsc pracy, jakich potrzebujemy. Nie zapominajmy, że mali, niezależni przedsiębiorcy tworzą ponad 80 procent wszystkich nowych miejsc pracy i zatrudniają ponad połowę całej naszej siły roboczej. Nasze ogólne obniżki stawek podatkowych na trzyletni okres dadzą im dużą część bodźców i obietnicę stabilności, której potrzebują, by iść naprzód z planami ekspansji wymagającymi dodatkowych pracowników.
Dziś wieczorem ponawiam mój apel, byśmy pracowali jako zespół, łączyli się we współpracy, żeby znaleźć odpowiedzi, które zaczną rozwiązywać wszystkie nasze problemy gospodarcze, a nie tylko niektóre z nich. Pakiet ożywienia gospodarczego, który zarysowałem wam w ostatnich tygodniach, to - głęboko wierzę - jedyna odpowiedź, jaka nam pozostała. Ograniczenie wzrostu wydatków, obcięcie krańcowych stawek podatkowych, ulgi w nadregulacji i prowadzenie nieinflacyjnej i przewidywalnej polityki monetarnej to wzajemnie powiązane środki, które zapewnią, że zajmiemy się każdym z poważnych zakłóceń zagrażających naszej gospodarczej przyszłości. Te polityki wzmocnią naszą gospodarkę, a silniejsza gospodarka zrównoważy budżet, do czego zobowiązaliśmy się do 1984 roku.
Składając przysięgę prezydencką, zobowiązałem się służyć tylko jednej grupie nacisku - nam, obywatelom. Ci ludzie - sąsiedzi i przyjaciele, sklepikarze i robotnicy, rolnicy i rzemieślnicy - nie mają nieskończonej cierpliwości. Jakieś 80 lat temu Teddy Roosevelt napisał pouczające słowa w swoim pierwszym orędziu do Kongresu: 'Trudno rozgniewać Amerykanów, ale gdy ich gniew już się rozpali, płonie jak wszechpożerający ogień.' Może taki gniew będzie zasłużony, jeśli naszą odpowiedzią na te poważne problemy będzie powtarzanie błędów przeszłości. Stara, wygodna metoda to obcinanie odrobinę tu, dodawanie odrobinę tam. To już nie wystarcza. Wierzę, że ten wielki i historyczny Kongres wie, że taka droga już nie jest do przyjęcia. Pokazaliście, że rozumiecie: jedynym pewnym sposobem na kontynuowanie spirali inflacyjnej jest powrót do przewidywalnych schematów dawnej polityki gospodarczej.
Czy nie czas spróbować czegoś nowego?
Kiedy pozwoliliście mi przemówić do was tutaj w tych salach wcześniej, powiedziałem, że chcę, żeby ten program ożywienia gospodarczego był nasz - wasz i mój. Myślę, że dwupartyjny projekt zastępczy osiągnął ten cel. Prowadzi nas ku gospodarczej żywotności. Zaledwie dwa tygodnie temu dołączyliśmy z wami do milionów naszych rodaków, zachwycając się magicznym historycznym momentem, który John Young i Bob Crippen stworzyli swoim wahadłowcem kosmicznym Columbia. Ostatni załogowy lot miał miejsce prawie sześć lat temu, a przypomniałem sobie tego dnia, jak przez lata wszyscy przywykliśmy oczekiwać technologicznej precyzji od naszych ludzi i maszyn. I każde niesamowite osiągnięcie stawało się codziennością, dopóki nie pojawiło się następne nowe wyzwanie.
Dzięki wahadłowcowi kosmicznemu ponownie przetestowaliśmy naszą pomysłowość, wykraczając poza osiągnięcia przeszłości w obietnicę i niepewność przyszłości. Nie tylko planowaliśmy wysłać 37-metrowy statek 270 kilometrów w kosmos, ale także zamierzaliśmy uczynić go sterownym i sprowadzić z powrotem na Ziemię, delikatnie lądując 98 tonami egzotycznych metali na odległym suchym dnie jeziora. Wahadłowiec kosmiczny zrobił więcej niż udowodnił nasze możliwości technologiczne. Ponownie podniósł nasze oczekiwania. Sprawił, że znów zaczęliśmy marzyć.
Poeta Carl Sandburg napisał: „Republika to marzenie. Nic się nie dzieje, jeśli nie ma najpierw marzenia". I to czyni nas Amerykanami innymi. Zawsze sięgaliśmy po nowego ducha i celowaliśmy wyżej. Byliśmy odważni i zdeterminowani, nieustraszeni i śmiali. Kto z nas chce być pierwszy, by powiedzieć, że nie mamy już tych cech? Że musimy kuleć, robiąc te same rzeczy, które sprowadziły na nas obecną nędzę?
Wierzę, że ludzie, których ja i wy reprezentujemy, są gotowi wyznaczyć nowy kurs. Oczekują od nas stawienia czoła wielkiemu wyzwaniu, sięgnięcia poza przeciętność i nie zawodzenia z braku kreatywności czy odwagi. Ktoś, kogo znacie, powiedział, że ten, kto nie chce mieć nic do czynienia z cierniami, nigdy nie powinien próbować zbierać kwiatów. Ale mamy przed sobą wiele wielkości. Możemy przywrócić naszą siłę gospodarczą i stworzyć możliwości, jakich nigdy wcześniej nie mieliśmy. Jak powiedział Carl Sandburg: „Wszystko, czego potrzebujemy na początek, to marzenie, że możemy zrobić lepiej niż wcześniej. Wszystko, co musimy mieć, to wiara, a to marzenie się spełni. Wszystko, co musimy zrobić, to działać, a czas na działanie jest teraz". Dziękuję.